Badania terenowe to przede wszystkim pozyskiwanie informatorów. Rozmowy, spisywanie telefonów i adresów, chodzenie, fotografowanie, kolejne rozmowy.....
Ale czy to wszystko? Dziś
dowiedziałam się, że to tylko wierzchnia warstwa. Trzeba zejść nieco głębiej.
Prócz przełamania w nas, czegoś co można nazwać skorupką naszych przyzwyczajeń
i wyobrażeń, sam fakt, spotkania się z człowiekiem, który opowiada nam swoja
historię jest o wiele bardziej fascynujący niż wszystko inne.
Idąc dziś ulicami Przysuchy
wraz z innymi studentami, nieco zrezygnowana, iż nie udało mi się dzisiaj
pozyskać wielu informatorów, natknęłam się na kobietę przekopującą kawałek
zieleni chodnikowej. Pomyślałam sobie co tam, podejdę do niej.
Już po kilku minutach
rozmowy okazało się, że owa kobieta ma do opowiedzenia bardzo cenną historię i
jest w pewnym sensie metainformatorem.
Kiedy siadałam do tego, aby napisać swoje
wieczorne notatki, pomyślałam sobie, że szukanie ludzi, którzy są gotowi
opowiedzieć nam w pewnym sensie siebie, jest nie lada wyczynem. Nawiązywanie
kontaktu to nie tylko: „dzień dobry, chciałabym przeprowadzić wywiad”, ale to
przede wszystkim wyjście z siebie, z tego, jak postrzegam rzeczywistość.
Ludzie, którzy żyją tu i teraz, patrzą na świat w odmienny sposób niż my –
„ludzie z Poznania”, gdzie wszystko podlega ciągłej zmianie i reorganizacji
zasad. Podejście do człowieka oraz rozmowa z nim wymaga więc nie tylko chęci,
ale przede wszystkim naszego nastawienia: to nie my jesteśmy tutaj liderami, a
jedynie narzędziami.
Zosia Kędziora
Zalew przysuski, fot. Ewelina Nowakowska
Krajobraz kulturowy-Przysucha w jednym obrazku, fot. Zosia Kędziora
W muzeum Oskara Kolberga, fot. Zosia Kędziora
Pies, strażnik pana, który cały dzień zwykł przesiadywać na swej ławeczce, fot. Zosia Kędziora
Nasi doktoranci, fot. Zosia Kędziora
Zrujnowana synagoga w Przysusze, fot. Zosia Kędziora
PATRZ, sama prawda. Świetne fotosy.
OdpowiedzUsuńPATRZ, dzieny tey.
Usuń