sobota, 5 kwietnia 2014

Na wschodzie bez zmian


Badania terenowe to przede wszystkim pozyskiwanie informatorów. Rozmowy, spisywanie telefonów i adresów, chodzenie, fotografowanie, kolejne rozmowy.....
Ale czy to wszystko? Dziś dowiedziałam się, że to tylko wierzchnia warstwa. Trzeba zejść nieco głębiej.
Co dzieje się w głowie, kiedy podchodzi się do innego człowieka, który żyje inaczej niż my?
Prócz przełamania w nas, czegoś co można nazwać skorupką naszych przyzwyczajeń i wyobrażeń, sam fakt, spotkania się z człowiekiem, który opowiada nam swoja historię jest o wiele bardziej fascynujący niż wszystko inne.
Idąc dziś ulicami Przysuchy wraz z innymi studentami, nieco zrezygnowana, iż nie udało mi się dzisiaj pozyskać wielu informatorów, natknęłam się na kobietę przekopującą kawałek zieleni chodnikowej. Pomyślałam sobie co tam, podejdę do niej.
Już po kilku minutach rozmowy okazało się, że owa kobieta ma do opowiedzenia bardzo cenną historię i jest w pewnym sensie metainformatorem.
Kiedy siadałam do tego, aby napisać swoje wieczorne notatki, pomyślałam sobie, że szukanie ludzi, którzy są gotowi opowiedzieć nam w pewnym sensie siebie, jest nie lada wyczynem. Nawiązywanie kontaktu to nie tylko: „dzień dobry, chciałabym przeprowadzić wywiad”, ale to przede wszystkim wyjście z siebie, z tego, jak postrzegam rzeczywistość. Ludzie, którzy żyją tu i teraz, patrzą na świat w odmienny sposób niż my – „ludzie z Poznania”, gdzie wszystko podlega ciągłej zmianie i reorganizacji zasad. Podejście do człowieka oraz rozmowa z nim wymaga więc nie tylko chęci, ale przede wszystkim naszego nastawienia: to nie my jesteśmy tutaj liderami, a jedynie narzędziami.

 Zosia Kędziora

Zalew przysuski, fot. Ewelina Nowakowska
 Krajobraz kulturowy-Przysucha w jednym obrazku, fot. Zosia Kędziora

 W muzeum Oskara Kolberga, fot. Zosia Kędziora
 Pies, strażnik pana, który cały dzień zwykł przesiadywać na swej ławeczce, fot. Zosia Kędziora
 Nasi doktoranci, fot. Zosia Kędziora
Zrujnowana synagoga w Przysusze, fot. Zosia Kędziora

2 komentarze: