Dzisiejszy
dzień sponsorowały literki „G”, jak wspaniała przysuska GOŚCINNOŚĆ oraz „M”,
jak „MAZEL TOV”, które po hebrajsku wyraża życzenie szczęścia i powodzenia.
Pogoda
nie zachęcała do wyściubienia nosa spod ciepłej kołdry. Zmierzając z Izą w
stronę centrum mijały nas kolejne samochody, które tak szybko jak się
pojawiały, równie prędko znikały w oddali. Za dobrą niedzielną wróżbę nie uznałyśmy
również leżącego na trawniku martwego kota i przejechanego kosa oraz
rozpłaszczonego bez ruchu w przydomowym ogródku psa (na szczęście okazało się,
że się rusza). Marsz nas rozgrzał i poprawił humory. Na miejscu stwierdziłyśmy,
że wraz z mijanymi kilometrami, przeniosłyśmy się we wspaniały mikroświat,
który w przysuskiej przestrzeni funkcjonuje dzisiaj już jedynie w granicach
żydowskiego cmentarza oraz znajdujących się na jego terenie ohelach z grobami
miejscowych cadyków i rabinów. Rozmowa z jego opiekunem – osobą bardzo otwartą
na innych i szanującą tradycje pielgrzymów, z którymi przez całe swoje życie ma
do czynienia (funkcję opiekuna przejął on po swoim ojcu), była dla nas głównym
punktem dzisiejszego dnia. Prawdziwa antropologiczna uczta rozpoczęła się, gdy
podczas rozmowy mogłyśmy być świadkami przybycia wycieczki ze Stanów. Grupa
żydowskich dziewcząt pod przewodnictwem rabina pomodliła się przy grobach, a
także odśpiewała pieśni. Na własnej skórze odczułyśmy, jak ważnym dla nich
miejscem są pozostałości przysuskiej nekropolii żydowskiej. Po krótkiej
wymianie zdań i sesji zdjęciowej otrzymałyśmy od dziewcząt życzenia powodzenia
w pracy i szczęścia, następnie powróciłyśmy do przerwanego wywiadu. Po ponad
czterech godzinach fascynujących rozmów i wspomnień, rozgrzewającym posiłku i
spotkaniu z pielgrzymami nastąpiła pora powrotu do rzeczywistości. Życzę Wam i
sobie, żeby do końca wyjazdu nasze spotkania z lokalsami budziły w nas tyle
pozytywnych wrażeń.
Good
Luck!
Ola Dzik
Pan Jan i Iza, fot. O.Dzik
Zasięgając wiedzy o regionie, fot. O.Dzik
Żywa tradycja, fot. J.Lichota
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz