piątek, 11 kwietnia 2014

Legenda o Przysusze



Moi rozmówcy, pytani o tutejsze legendy potrafili wymienić tylko nazwisko – Skalska. Ostatnio przekonałem się, iż w bibliotece znajdującej się w Domu Kultury w Przysusze, oprócz cudownych pracowników, można spotkać wielu bardzo ciekawych ludzi. Jednym z nich była właśnie pani Skalska, która to świeżo po promocji swojej nowej książki, zgodziła się porozmawiać ze mną o okolicy. Pani Danuta jest cenioną za tradycyjne podejście do języka i sztuki pisarką oraz poetką. Mnie zainteresowała swoją osobą za sprawą stworzenia legendy. W świadomości mieszkańców nie odnalazłem samej jej treści, wszyscy zaś pamiętali, iż to właśnie owa rozmówczyni wygrała konkurs na legendę przysuską. Jak przyznaje sama autorka, opowieść powstała w wyniku inspiracji, wywołanej poznaniem dziejów Przysuchy, a jej celem jest ukazanie splotu przeszłości z teraźniejszością miasta. 
Piotr Zalewski
(tekst legendy publikowany za wiedzą i zgodą p. Danuty Skalskiej)

O Grecie z Czermina i Wojtusiu organiście

Działo się to ponad dwieście lat temu, kiedy miasto Przysucha przeżywało okres swej świetności. Dawna osada młodym jeszcze miastem była, świeżo przez króla Augusta III prawami miejskimi uhonorowanym, lecz rozrastała się bujnie jak ciasto w dzieży i pyszniła się wysoką pozycją w Staropolskim Okręgu Przemysłowym, głównie jako znakomity ośrodek przemysłu hutniczego i metalurgicznego. A były to podówczas jakby trzy miasteczka w jednym, z trzema rynkami, jak z trzema sercami, sterującymi krwioobiegiem wspólnego organizmu. W trzech odrębnych światkach mieszkali tu Polacy, Żydzi i Niemcy, których przed kilkudziesięciu laty przywiódł do dóbr przysuskich kasztelan małogoski, pan Antoni Czermiński. Wielmoża ów w wojennym rzemiośle się lubował, z rudy żelaza działa i moździerze wytwarzał, a po śląskich i saksońskich specjalistach od wyrobu broni wiele sobie obiecywał. Osada niemiecka, podobnie jak polska i żydowska, rządziła się własnymi prawami, zachowując skwapliwie swą odmienną wiarę i obyczaje. Pięknie tu było i żyło się rzemieślnikom jak u Pana Boga za piecem. Drewniane minimiasteczko tonęło w zieleni ogrodów i podziwiało swą urodę, przeglądając się w lustrach licznych stawów. W tym uroczym zakątku mieszkała szesnastoletnia Greta, córka puszkarza Matysa, jednego z wytwórców ręcznej broni palnej. Rodzina dziewczyny zrosła się z Czerminem jak bluszcz z oplatanym przezeń drzewem, bowiem z Saksonii sprowadził się do świeżo powstającej niemieckiej osady jeszcze dziad Grety, nieżyjący już kowal Hans. Greta wyróżniała się wśród rówieśnic urodą i nadzwyczajną wrażliwością. Nie była tak praktyczna i gospodarna jak one, miała naturę marzycielki, lubiła chodzić własnymi drogami. Rodzina patrzyła na jej inność pobłażliwie, bowiem dziewczyna we wczesnym dzieciństwie straciła matkę. Faworyzował ją rozkochany w córce ojciec, hołubili dwaj starsi bracia. Choć często uciekała z kuchni do ogrodu, by w głębi zielonego królestwa zatonąć w swych marzeniach i tęsknotach, chłopcy z Czermina kochali się w niej na zabój i każdy chętnie by ją poślubił. Spędzały im sen z powiek jej oczy, błękitne jak chabry w zbożu, olśniewał masywny, złocisty warkocz owinięty wokół głowy niczym wieniec  z pszenicznych kłosów, zniewalał uśmiech pełen miłości do świata. Ojcu dziewczyny najbardziej przypadł do gustu czeladnik krawiecki Joachim, który wkrótce własny warsztat otworzyć zamierzał. Zamożny był, urodziwy, dla ludzi wyrozumiały i serdeczny. Matys miał nadzieję, że przy takim małżonku Greta wydorośleje, spoważnieje, stanie się serdeczną żoną i matką. Joachim często zachodził do domu Matysa, wodził za córką gospodarza pełnymi uwielbienia oczyma i z gotowością ożenku się deklarował. Ojciec nie chciał jednak dziewczyny przymuszać, a ona, choć zalotnik był jej dość miły, nie decydowała się na ostateczną odpowiedź. Miała bowiem wywołujące drżenie serca przeczucie, że kto inny jest jej pisany i że jej przyszły dom znajduje się poza Czerminem. Szukała w sobie i w otoczeniu znaków, które by ją naprowadziły na ślad miłości jej życia. Rozmiłowana w matce naturze jak w świętym wspomnieniu własnej, tak słabo pamiętanej rodzicielki, przytulała się do przydrożnych drzew, próbując zrozumieć zawarte w ich szumie przesłania, ostrzeżenia, przepowiednie. Któregoś dnia cała zmieniła się w radosne zdumienie, gdy z rozkołysanych wiatrem gałęzi starego dębu wydobył się piękny śpiew mężczyzny. Pieśń bez słów wsiąkała kroplami słodyczy w głąb jej duszy, aż stopiła się z muzyką liści. Innym razem ukazała się Grecie w napełnionym gwiazdami stawie twarz młodzieńca o falujących, jasnych włosach i błękitnych oczach. Wydawał się do niej podobny. Jakby byli dwiema połówkami tego samego jabłka. Wizja rozpłynęła się w wodnych zmarszczkach, lecz Greta teraz jeszcze częściej znikała z domu, a strapiony przyszły majster Joachim powoli tracił nadzieję na poślubienie coraz bardziej oddalającej się od niego panny. Którejś nocy objawiło się dziewczynie niezwykłe zjawisko senne. Była to piękna pani w pąsowej sukni, granatowym płaszczu i złotej koronie na głowie. Serce Grety zabiło żywiej pod powłoką snu… Czyżby to zmarła matka wyciągała do niej ręce? Tak naprawdę pani ta nie była specjalnie do matki dziewczyny podobna. Może Grecie nieboszczkę przypominał ciepły owal twarzy ujrzanej we śnie kobiety, a może pełna troski dobroć świecąca w jej oczach… Pewnym było jednak, że półsierota poczuła promieniowanie macierzyństwa i obudziła się wczesnym rankiem radosna jak skowronek. Tego dnia coś Gretę wygnało z Czermina. Wiedziona niedającym się wyciszyć głosem wewnętrznym powędrowała do Urszulina, części Przysuchy zamieszkiwanej przez ludność polską. Bywała tam w dzieciństwie, bawiła się z polskimi rówieśnikami i poznawała ich mowę, lecz kiedy zaczęła dorastać, ojciec i bracia zazdrośnie trzymali ją w Czerminie, jakby się czegoś podświadomie obawiając. Od kilku lat ojciec nie pozwalał jej sobie towarzyszy, kiedy udawał się na polską stronę w interesach, czego jej dawniej nie odmawiał. Była niedziela. Wczesnojesienny dzień płonął złotem i czerwienią. Greta ujrzała ciągnący do kościoła orszak weselny i przyłączyła się do niego. Usytuowany na wzgórzu, nowiutki obiekt sakralny dominował nad zabudową miasteczka. Ufundowała go pani Urszula z Morsztynów Dembińska, której imieniu zawdzięczała swą nazwę polska część Przysuchy. Greta nigdy nie była w katolickiej świątyni i teraz zachwycona podziwiała urodę jej wnętrza. Bogata kolorystyka, mnogość rzeźb i obrazów- wszystko to wywołało falę uniesień, jakich mieszkanka Czermina nie doświadczyła w surowym wnętrzu ewangelickiego domu modlitwy. Przycupnęła w ławce i nagle nieomal krzyknęła, przyjrzawszy się umieszczonemu w bocznej nawie obrazowi. To była pani z jej snu! Ta sama twarz, szaty, korona! Tylko w widzeniu sennym pojawiła się sama, a tu trzymała w objęciach ukoronowane dzieciątko ze złotym, dużym krzyżem w drobniutkich rączkach. Greta domyśliła się, że obraz przedstawia Matkę Jezusa Chrystusa, która w jej wyznaniu nie była otaczana szczególną czcią, i uświadomiła sobie wyjątkowe znaczenie tajemniczego snu. Zapewne zwiastował jakieś ważne wydarzenia w jej życiu. Wydał jej się teraz nieomal cudem. A po chwili to, co było Grecie pisane, zaczęło stawać się rzeczywistością. Kiedy młoda para zbliżała się do ołtarza, świątynię wypełnił ten sam tenor, który dziewczyna usłyszała w konarach dębu. Pieśń dla nowożeńców zdawała się dosięgać niebios, a Greta odwróciwszy się, ujrzała na chórze smukłą sylwetkę młodzieńca ze złotą, falowaną czupryną. Po nabożeństwie, kiedy półprzytomna wyszła z kościoła, dostrzegła wlepione w nią błękitne oczy młodego kantora- tak podówczas nazywano organistę. Pierwsze spotkanie oczu młodych zapoczątkowało wielką miłość. Greta coraz częściej wymykała się do katolickiej świątyni, by na dziedzińcu kościelnym zobaczyć się z Wojtusiem organistą. Protegowanym pani Urszuli Dembińskiej, która go wykształciła, odkrywszy muzyczny talent syna przysuskiego handlarza końmi. Młodzi siadywali na przykościelnej ławce i trzymając się za ręce, mówili o swojej miłości i przyszłym ślubie. Rychło jednak wieść o głębokim uczuciu chłopca i dziewczyny dotarła do uszu ich rodzin. Oburzali się rodzice Wojtusia, dąsał ojciec Grety, którego bolało również to, że ukochana jedynaczka oszukiwała go, tłumacząc swe znikanie z domu łazikowaniem po ogrodach.

-Czyż to polskich urodziwych dziewcząt wokół mało?- dręczyli młodego kantora ojciec i matka. - Niemkę chcesz brać, córkę jakiegoś lutra, bezbożnika?

Ojciec Grety wypominał córce, że chce zdradzić swą wiarę, opuścić najbliższych, stare obyczaje podeptać. Wówczas błękitne oczy Grety zamieniały się w jeziora płaczu, dziewczyna zaczęła chudnąć i chorować. Wojtuś zamknął się w sobie, błąkał się samotnie po polach, do rodziców prawie się nie odzywał. Widząc nieszczęście młodych, starsi ustąpili. Greta i Wojtuś spacerowali uśmiechnięci to po polskim, to po niemieckim ryneczki jako oficjalni narzeczeni, a potem wzięli ślub w kościele katolickim. Młoda Niemka bez żadnych oporów odstąpiła od swego wyznania, gdyż była przekonana, że ta miłość ponad życie jest darem Matki Boskiej i spełnieniem woli jej własnej mamy. Greta z Czermina i Wojtuś organista przeżyli wspólnie wiele szczęśliwych lat. Dochowali się licznego potomstwa i stanowili wzór przykładnej pary małżeńskiej. Ich związek zapoczątkował proces polonizacji mieszkańców Czermina, bo oto coraz więcej dziewcząt z niemieckiego miasteczka poślubiało chłopców z Urszulina i wielu czermińskich młodzieńców szukało żon po polskiej stronie. Krew germańska wsączyła się do słowiańskiego krwioobiegu, a po mieszkańcach Czermina pozostały w Przysusze i okolicach tylko nazwiska- Frydrych, Szubert, Najman. Ponoć w miejscu dawnego niemieckiego rynku, na placu Kardynała Wyszyńskiego, gdzie w wyniosłej figurze króluje Matka Boska, przysuszanie- nocne marki widują czasem późną porą dziwną parę- kobietę i mężczyznę w strojach z dawnej epoki. Piękni, podobni do siebie jak dwie połówki jabłka, siedzą przytuleni na ławeczce wśród klonów, uzmysławiając współczesnym, że miłość jest wiecznie młoda i nieśmiertelna.

Danuta Skalska

1 komentarz:

  1. Radom Lokalne to serwis ogłoszeniowy z możliwością umieszczania bezpłatnych ogłoszeń w wielu kategoriach tematycznych. Jeśli masz na sprzedaż na przykład mieszkanie lub dom, masz do wynajęcia mieszkanie lub szukasz pokoju lub współlokatora, to możesz umieścić darmowe ogłoszenie w dziale nieruchomości. Z kolei posiadając niepotrzebny przedmiot typu telefon komórkowy czy płaski telewizor możesz zamieścić ogłoszenie o sprzedaży w dziale handel. Oferty pracy Radom, ogłoszenia Towarzyskie, elektronika. Do wszystkich ogłoszeń można bezpłatnie dodać 12 zdjęć, tak aby uatrakcyjnić ofertę w oczach potencjalnych kupujących. Należy pamiętać iż serwis Radom Lokalne jest całkowicie darmowy.
    Darmowe ogłoszenia Radom. Radom Lokalne

    OdpowiedzUsuń