Pogoda
nie sprzyjała dziś spacerom po mieście. Padał deszcz. Idąc na umówiony wywiad,
z kapturem nałożonym tak, że zakrywał oczy, wlepiałam wzrok w chodnik i
omijałam dżdżownice leniwie spacerujące wśród kałuż. To nie był dobry pomysł,
bo trzy razy ledwo uniknęłam bardzo bliskiego i bolesnego kontaktu z
samochodami stojącymi na chodniku. Mimo ogromnej niechęci, którą spowodowało
zmęczenie i brzydka pogoda, szłam równym krokiem ku cukierni na Placu Kolberga,
w której spotkałam kilka koleżanek. Chwila odpoczynku wystarczyła, żeby ze
zdwojoną energią ruszyć wraz z koleżanką do sklepu, w którym miał odbyć się mój
wywiad. Niestety była tylko jedna pani z dwóch, które obiecały się pojawić.
Oddałam więc ją Ewelinie, która miała mniej informatorów, a sama wyruszyłam na
dalsze poszukiwania. Jest! Znalazłam! Co prawda pani nie pozwoliła się nagrać (jeszcze
nigdy tak szybko nie pisałam) ani zrobić sobie zdjęcia, ale wywiad jest. Potem
kolejny, w szkole, na 14:00. Już ostatni. Szłam na niego czując pewne
podekscytowanie: połowa pracy już będzie za mną! Po wyjściu z budynku szkoły,
mimo obficie padającego deszczu, poczułam się lekko i odzyskałam energię. Nieważne,
jaka jest pogoda, dla mnie wyszło słońce. Już koniec, udało się przeprowadzić
10 wywiadów. Teraz mogę tylko odetchnąć z ulgą. Trochę szkoda, że niedługo
opuszczę Przysuchę. Poznałam tu ciekawych ludzi, którzy urzekli mnie swoją
gościnnością i potrafili się otworzyć obcej dziewczynie. Ale czy to na pewno
koniec? Tak naprawdę to początek, początek papierkowej roboty, mnóstwo
słuchania, pisania i przeżywania tych wszystkich niesamowitych historii na
nowo.
Weronika Angielska
Czuć już Wielkanoc, fot. W. Angielska
Zwierzątka też nie boją się deszczu, fot. W. Angielska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz