Nic,
co wartościowe, łatwo nie przychodzi. Coś w tym jest. Dzisiejsze zmagania z
pozyskiwaniem rozmówców rozpoczęłam od wizyty w szkole, której patronuje Jan
Paweł II – papież. Liczyłam, że uda się wreszcie dłużej porozmawiać z panią,
którą kilkakrotnie, przygodnie spotykałam się zamieniając po jednym, dwóch
zdaniach. Miałam się dzisiaj do niej odezwać – tak się umówiłyśmy. Wreszcie
miało się udać. Niestety, wystarczył jeden dzień by moja niedoszła rozmówczyni
rozmyśliła się. Diametralnie zmieniła zdanie. Nie tylko nie chciała rozmawiać,
ale swoją postawą i mimiką zdecydowanie dała mi do zrozumienia, że nie ma
ochoty na moje towarzystwo. Cóż, życie etnologa do łatwych nie należy a odmowę –
jak się okazuje - trzeba umieć przyjąć najlepiej jak się potrafi, oby z
uśmiechem. Na szczęście później było już lepiej! Wybrałam się do innej
placówki, gdzie przyjęto mnie z otwartymi ramionami. Wiele osób chciało włączyć
się do rozmowy o Przysusze, całym regionie, okolicznych festynach i zabawach. Niewielu
jednak było przekonanych do nagrywania prowadzonej rozmowy. Ostatecznie, o ile dyktafon
wzbogacił się o pełen wywiad z przemiłym nauczycielem, o tyle sama zyskałam znacznie więcej… Poznałam niezwykłych
ludzi. Dano mi usłyszeć ledwie fragment ich historii, lecz ów wgląd w ich punkt
widzenia Przysuchy, ich świata jest wystarczający. To fragment ich samych.
Niezatarty ślad. Dlatego mimo poniesionego trudu, wizji nieuchronnych transkrypcji,
pracy jaka została do wykonania, na przekór sumie dotychczasowych odmów
dźwięczącej donośnym: „nie”, warto być antropologiem. Bo od czasu do czasu
zdarzy się jakieś „ tak”, a wtedy zyskujesz znacznie więcej niż nagrany wywiad.
Julita Ostrouch
Trzy typy domów w Przysusze ;), fot. Aleksandra Paprot
Rozmówcę można znaleźć wszędzie, fot. Aleksandra Paprot
"Nasi doktoranci" zawsze służą pomocą, fot. Aleksandra Paprot
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz