wtorek, 8 kwietnia 2014

Przysucha - dzień czwarty!

Nic, co wartościowe, łatwo nie przychodzi. Coś w tym jest. Dzisiejsze zmagania z pozyskiwaniem rozmówców rozpoczęłam od wizyty w szkole, której patronuje Jan Paweł II – papież. Liczyłam, że uda się wreszcie dłużej porozmawiać z panią, którą kilkakrotnie, przygodnie spotykałam się zamieniając po jednym, dwóch zdaniach. Miałam się dzisiaj do niej odezwać – tak się umówiłyśmy. Wreszcie miało się udać. Niestety, wystarczył jeden dzień by moja niedoszła rozmówczyni rozmyśliła się. Diametralnie zmieniła zdanie. Nie tylko nie chciała rozmawiać, ale swoją postawą i mimiką zdecydowanie dała mi do zrozumienia, że nie ma ochoty na moje towarzystwo. Cóż, życie etnologa do łatwych nie należy a odmowę – jak się okazuje - trzeba umieć przyjąć najlepiej jak się potrafi, oby z uśmiechem. Na szczęście później było już lepiej! Wybrałam się do innej placówki, gdzie przyjęto mnie z otwartymi ramionami. Wiele osób chciało włączyć się do rozmowy o Przysusze, całym regionie, okolicznych festynach i zabawach. Niewielu jednak było przekonanych do nagrywania prowadzonej rozmowy. Ostatecznie, o ile dyktafon wzbogacił się o pełen wywiad z przemiłym nauczycielem, o tyle  sama zyskałam znacznie więcej… Poznałam niezwykłych ludzi. Dano mi usłyszeć ledwie fragment ich historii, lecz ów wgląd w ich punkt widzenia Przysuchy, ich świata jest wystarczający. To fragment ich samych. Niezatarty ślad. Dlatego mimo poniesionego trudu, wizji nieuchronnych transkrypcji, pracy jaka została do wykonania, na przekór sumie dotychczasowych odmów dźwięczącej donośnym: „nie”, warto być antropologiem. Bo od czasu do czasu zdarzy się jakieś „ tak”, a wtedy zyskujesz znacznie więcej niż nagrany wywiad.

Julita Ostrouch
 
Trzy typy domów w Przysusze ;), fot. Aleksandra Paprot

 
Rozmówcę można znaleźć wszędzie, fot. Aleksandra Paprot
"Nasi doktoranci" zawsze służą pomocą, fot. Aleksandra Paprot

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz