W drodze na rozmowę z przysuskim
poetą i pisarzem Zoha zagadnęła pana pracującego na terenie muzeum. Zgodził się
na godzinę rozmowy podczas swojej przerwy w pracy. Byłam już trochę zmęczona,
ponieważ od świtu przeczesywałam ziemię przysuską w poszukiwaniu rozmówców.
Dodatkowo pogoda dzisiaj się do nas uśmiechnęła i pozwoliła słońcu wyjść zza
chmur. Bardzo. W okolicach 12 było naprawdę gorąco. Z uśmiechem numer 15
wyjęłam jednak dzielnie kwestionariusz i wzięłam się do roboty. Pan już po
kilku zdaniach zdobył moje serce i strasznie żałowałam – tak, w istocie
żałowałam – że muszę skończyć i iść na wywiad do pana Edwarda. Mówił bardzo
ciekawie, spokojnym, głębokim głosem, od czasu do czasu odpalając tytoń w
fajce. Całość wizerunku dopełniał czarny kapelusz z dużym rondem… Po 20
minutach zrozumiałam, że godzina to stanowczo za mało i będę musiała umówić się
na dopytkę. Padło na środę w godzinach dowolnych, byle w przedziale
10.00-15.30.
Po następnym wywiadzie okazało
się, że idziemy odwiedzić inwentarz rozmówcy spod muzeum! Była to istna farma w
środku miasta. Rogate ranczo. A mój rozmówca to wypisz, wymaluj Farmer w
Wielkim Mieście. Miał dwa konie, krowę, dwie kozy, psa, dwa koty i chyba ze
dwadzieścia królików. Rozmawiając sobie z nami podawał wodę Mili (krówce),
czesał Baśkę (klacz) i karmił kózki. Zoha była wniebowzięta, zdradziła bowiem,
że jazda konna to jej marzenie z dzieciństwa... Już nie mogę się doczekać
środy!
Karolina Dziubata
wszystkie fotografie --> K.Dziubata
Najładniejsza fotorelacja Waszego blogu
OdpowiedzUsuń