Pierwsze lody przełamane. Początkowe trudności z
nawiązaniem kontaktu z mieszkańcami Przysuchy przezwyciężone!!! Okazuje się,
że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Dwa wywiady za mną, jednakże nie wszystkie
starania są doceniane przez lokalsów. Pozyskiwanie informatorów niesie za sobą
szereg poświęceń i… ziemniaków. Nie tylko ja nękałam dziś ludzi na ulicach
ziemi przysuskiej, ale sama również
byłam zaczepiana przez okolicznych mieszkańców. Pewna starsza Pani poprosiła
mnie o kupno trzech kilogramów ziemniaków w pobliskim sklepie. Sama nie mogła
tego zrobić, gdyż była w konflikcie z właścicielami owego lokalu. Jedynie tam
mogła nabyć najsmaczniejsze okazy tego warzywa, będące w stanie sprostać jej podniebieniu.
Była to świetna okazja na zdobycie informatora. Pomyślałam: „coś za coś!”, więc
na pewno mi nie odmówi i zgodzi się na udzielenie wywiadu. Pomimo moich starań wymiana
dóbr z lokalną przysuszanką nie doszła do skutku. Nawet propozycja pomocy w
dźwiganiu ciężkich zakupów okazała się niezbyt przekonująca, więc szukamy dalej…
kolejne wyzwania przed nami!
Alicja Omiatacz
Dobra komunikacja, fot. A.W.Brzezińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz